Fragment książki

zdjecie z planetami ksiazkagrubsza v2

Przeczytaj poniżej darmowy fragment książki

Na brązowo-złotym Zegarze Wszechświata wybiła właśnie godzina 11:11. Spokojny, jednostajny głos wypełniał przestrzeń słowami:

Drodzy obywatele Wszechświata, na Ziemi zajdą w następnym roku Millardzkim ogromne zmiany. Nie obawiajcie się jednak, Drodzy Przyjaciele. Tym z Was, którzy obiorą właściwą ścieżkę, wszystko przyjdzie z łatwością. Nie dajcie się zwieść iluzji. Ziemia zaczyna wchodzić w nowy wymiar. Nadeszła epoka, w której przed Ziemianami otworzy się droga do wyższego świata – świata, w którym nie istnieje czas, za to królują szczęście i wiedza. To, co dotychczas wydawało się istotą egzystencji ludzi, nie będzie już cieszyło ludzkich serc.

Nadchodzi Era Millardii! Całą przestrzeń Millardii oraz sąsiadujących planet Uniwersum wypełniły głosy ogromnej radości.

Anna kończyła właśnie przepisywać szóstą stronę, kiedy usłyszała zbliżające się chłopięce głosy.

– Te dziewczyny są naprawdę stuknięte! – zabrzmiał podniesiony głos. – Niby dlaczego mielibyśmy z nimi robić ten głupi rozejm?
Anna zamarła w bezruchu, z piórem w ręce.
„Musiałam pomylić toalety” – pomyślała.
– No wiesz, są, jakie są, ale przynajmniej pokażesz tej dziwaczce, jak jej tam, Berry, że masz ją gdzieś i jest nadzieja, że zostawi cię w spokoju. – Anna usłyszała głos, który wydawał się jej znajomy.
„Tak, to na pewno musiał być głos tego niemiłego bruneta, który tak się na mnie wczoraj dziwnie patrzył” – przypomniała sobie złotą przywieszkę z inicjałami Dave Williams, „DW” przy szafce z butami. „Tak, to na pewno on”.
– No dobra, ale dlaczego akurat musi to być przywódczyni Gangu Białych Trampek? Wyjątkowo nie znoszę jej przemądrzałej miny i tego jej śmiesznego, różowego kundla, którego zawsze nosi ze sobą – dodał z żalem inny głos.
– Walter, już nie przesadzaj. Chyba że chcesz, żeby nasza tajemnica wydała się przed całą szkołą i wtedy na pewno zostaniesz wywalony i będziesz musiał wrócić do Stanów. Czy tego chcesz? – usłyszała trzeci, dość gruby głos, który też już znała.
„Ten głos należał chyba do kolegi Dave’a, który żegnał się z nim wczoraj przy szafkach” – zastanawiała się. W tym momencie zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcję. Anna trzęsła się ze strachu, nie miała jednak wyboru – nie mogła wyjść z męskiej toalety z odpisanym zadaniem, mijając szkolne gwiazdy. Debatowała w myślach:
„Wolę już podpaść Madame Campbell niż skompromitować się w pierwszy dzień szkoły i zrujnować swoją przyszłość towarzyską na następne szkolne lata”.

Na próżno miała nadzieję, że chłopcy pójdą po dzwonku do klasy. Drzwi znowu otworzyły się, a w łazience dało się słyszeć tym razem inne głosy.

Anna wykorzystała ten moment, szybko schyliła się, bezgłośnie położyła notatnik na kafelkowej podłodze obok sedesu i nachyliła głowę, spoglądając przez dziurkę od klucza, co dzieje się za drzwiami kabiny. Na szczęście zamek w drzwiach należał do tych starszego typu, z bardzo szeroką dziurką, więc widoczność była doskonała. Była z siebie dumna, że udało jej się tak dobrze zidentyfikować głosy, które przed chwilą usłyszała.

Przy umywalce, półprofilem do niej, stał teraz dość wysoki, niebieskooki blondyn. Wyraz jego twarzy nie sprawiał najlepszego wrażenia, chłopak patrzył zamyślony na pustą ścianę naprzeciwko.

„Chyba coś go trapi” – pomyślała Anna.
Przyjrzała mu się uważniej. Walter miał na sobie eleganckie spodnie w kolorze khaki, białe sportowe buty i niebieską koszulę polo z długimi rękawami, która idealnie komponowała się z jego morsko-niebieskimi oczami.
„Ale ten Walter jest przystojny” – rozmarzyła się. Po jego prawej stronie stał ciemnoskóry kolega.
„To zapewne Max” – stwierdziła w myślach.
Przeniosła wzrok na lewo od Waltera, a serce nagle ukłuło ją na widok złośliwego uśmiechu Dave’a, który dotychczas nie zrobił na niej dobrego wrażenia. Wręcz przeciwnie, była pewna, że gdyby teraz dowiedział się, że ona tutaj jest i obserwuje ich zamknięta w toalecie, zrobiłby z tego niezłą aferę na całą szkołę.
– Ach, witamy panów! – Wyrwał ją z rozmyślań dziewczęcy, dobitny głos. – Rozumiem, że jesteś już gotowy zaakceptować moje warunki, Walter.

Do toalety weszły trzy dziewczyny. Najwyższa z nich po swojej krótkiej przemowie podeszła do chłopca. Pod lewą pachą trzymała swojego małego, kudłatego pieska, ubranego w różowe ubranko. Za nią posłusznie podążały dwie koleżanki. Anna zauważyła, że jedna rzecz w szczególności łączyła je wszystkie – nosiły białe trampki. Serce zabiło jej mocniej.
„To ten Gang Białych Trampek, przed którym przestrzegała mnie Blue” – pomyślała.

– Zgadzam się na ten rozejm tylko z powodu naszej umowy, Dominique – odpowiedział Walter, patrząc jej prosto w oczy i nie ruszając się z miejsca.
Dziewczyna miała nadal poważną minę, ale Anna zauważyła w jej oczach, jak bardzo serce podskoczyło jej z radości na widok spojrzenia Waltera. Otrząsnęła się jednak szybko z rozmarzenia i szturchnęła lekko w ramię swoją ciemnoskórą koleżankę, która na ten znak wyprostowała się i zaczęła recytować jakby wykute na pamięć linijki. – A więc teraz zapieczętujemy nasz rozejm poprzez wiążący na zawsze uścisk przyjaźni – wyrecytowała z poważną miną, jakby czytała jakieś święte pismo.
Po tych słowach Dominique napluła na swoją prawą dłoń i wyciągnęła ją ku Walterowi.

– A teraz twoja kolej – powiedziała wyzywającym tonem. – No dalej, Walter.
Dave klepnął chłopaka po ramieniu zachęcająco. Walter podwinął rękaw swojego błękitnego polo, po czym powoli, bardzo niechętnie, splunął na swoją dłoń i podał ją Dominique. Para trzymała uścisk przez siedem sekund, liczonych na głos przez koleżanki. Na zakończenie rytuału wszyscy obecni symbolicznie przecięli ich dłonie jako świadkowie rozejmu na znak jego zatwierdzenia. Kiedy skończyli, Walter szybko wyciągnął swoją dłoń z uścisku i wytarł ją o tył spodni.

– Do zobaczenia na lunchu, „mój ukochany”! – Dominique posłała mu buziaka, po czym wyszła, a za nią podążyły jej nieodłączne przyjaciółeczki (a raczej asystentki), zostawiając chłopców w osłupieniu tam, gdzie stali.

– Co niby miał znaczyć ten uścisk przyjaźni? – zapytał Walter.

– Kurczę, czytałem gdzieś, że jest ceremonia łącząca na zawsze i że przy jej zerwaniu grozi niepowodzenie u dziewczyn – wyjaśnił Max.

– Chłopaki, rozum wam odebrało! Chyba nie wierzycie w takie bzdury, idę się wysikać – rzucił Dave i ruszył w stronę toalety, a Annie serce zabiło jeszcze szybciej i wstrzymała oddech.